środa, 6 sierpnia 2014

Noc Kupały - Na Iwana na Kupała

Postanowiliśmy z mężem i oczywiście z Doskonałkiem zrobić niespodziankę mojej Teściowej i pojechać po Nią do Hajnówki (Białowieży), gdzie mieszka moja szwagierka (siostra męża). Mieliśmy to szczęście, że trafiliśmy tam w odpowiednim momencie. A dlaczego? A no dlatego, że w sobotę (19.07.2014) mogliśmy uczestniczyć w czymś wyjątkowym, a mianowicie w Misterium Ognia i Wody czyli w Nocy Kupały. Kiedy szwagierka opowiadała mi o rzucanych wiankach na wodę, o wielkim rodzinnym pikniku nad zatoka, któremu towarzyszy wspólne biesiadowanie przy dźwiękach muzyki folklor, nie byłam w stanie sobie tego wyobrazić i byłam bardzo ciekawa jak to będzie wyglądać i jak Amelka się tam zaklimatyzuje. Kiedy dojechaliśmy na miejsce do miejscowości Dubicze Cerkiewne, byłam pod wrażeniem ilości samochodów na parkingu. Jednak to nie było pierwsze zaskoczenie tego dnia, gdyż kiedy tylko doszliśmy nad zalew, zobaczyłam wiele rodzin, które siedzą na kocach i cieszą się wspólnie spędzona chwilą. Rozłożyliśmy swoje koce i Amelka odrazu odnalazła  swoje miejsce. Muzyka wprawiła ją w tańce i różne wygłupy. Od tego czasu kiedy tylko widzi koc rozkłada go sobie i każe wszystkim wkoło na niego siadać, tak jakby chciała powtórzyć to co się tam działo. Głównym punktem tej własnie imprezy jest plecienie wianków przez młode dziewczyny i rzucanie ich do wody. Szczerze nie myślałam, że rzucanie wianków do wody może być tak bardzo fascynujące. Ten klimat tam, był tak cudowny, że ta chwila mogła trwać i trwać. Dziewczyny w białych, długich sukniach z wiankami na głowie, z świecą w dłoni wchodzą do wody, tworząc koło, na brzegu czekają młodzi mężczyźni, którzy są gotowi do wyłowienia wianków które dziewczyny puszczą do wody. Tym razem byli tak zniecierpliwieni, że nie wytrzymali i zaraz po puszczeniu wianków wbiegli do wody. Po całej ceremoni jest pokaz sztucznych ogni. Klimat tam panujący i ta cała ceremonia jest nie do przekazania, to trzeba poprostu przeżyć! 








Amelka oczywiście zasnęła przed tą całą ceremonią i nie przeszkadzała jej nawet głośna muzyka, była tak zmęczona wrażeniami. A my z uśmiechami na twarzy po pokazie fajerwerków spakowaliśmy się i ruszyliśmy w stronę domu szwagierki, aby zregenerować siły. 
Cała impreza trwa do rana, wstęp jest wolny, a przeżycia niesamowite! Szkoda, tylko, że u nas w mieście puszczanie wianków odbywa się w tak błachy sposób. 
Trzy ostatnie zdjęcia zaczerpnięte są z internetu, dyz aparat odmówił posłuszeństwa, a są tak piekne, ze musiałam je dodać  :)

4 komentarze:

  1. ale trafiliście w termin. A swoja drogą to troszkę kilometrów przejechaliście

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. troszkę kilometrów było, ale połączyliśmy przyjemne z pożytecznym :)

      Usuń
  2. Fajne są takie imprezy, dawniej jeździłam na wianki nad Wisłę w Krakowie, ale teraz z dziećmi nie wyobrażam sobie tego, może jestem dziwna - za dużo ludzi jak dla mnie - hi, hi ;) Choć ogólnie staram się zabierać dzieci w różne miejsca i nie siedzimy w domu. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o dziwo impreza była na tyle przyjazna, ze Amelka była bezpieczna :)

      Usuń