niedziela, 24 sierpnia 2014

Moja pierwsza 18 :)

12.08.2014 minęło 18 miesięcy od kiedy Doskonałek jest na świecie, od kiedy ja zostałam mamą i od kiedy Nasze życie uległo całkowitej przemianie. To jest pierwsza 18 w życiu Amelki i jak to przy 18 bywa, lubi się buntować i stawiać na swoim, ale jej uśmiech wynagradza wszystko :) Doczekaliśmy się wszyscy pierwszych wypowiedzianych słów, które brzmią MAMA i TATA. Zdarza jej się czasem powiedzieć coś w Naszym języku, ale zazwyczaj udaje jej się to wtedy, kiedy nikt jej o to nie prosi. Jest pogodna i śmiała, co zauważa każdy kiedy wychodzimy na wspólny spacer.  Ma 16 ząbków, a w dodatku z tej okazji mamie tez się wyżyna tzw "ząb mądrości" .  Jest bardzo sprytna i bystra... No i mogłabym tak pisać i pisać bo jej nowych umiejętności nie ma końca. Ale każdy kto ma dziecko wie, że każdy dzień uczy czegoś nowego i każdy dzień jest wyjątkowy, dlatego trzeba doceniać każdą chwilę spędzona razem, bo jak to mówią po 18 czas szybciej leci ... Z dnia na dzień kochamy Cie coraz bardziej, więc Nasze miłość w Dniu 18 urodziny będzie OGROMNA!!!

Kochana córeczko kiedyś może tutaj trafisz, więc chciałabym Ci podziękować za każdy uśmiech i każde słowo wypowiedziane przez Ciebie, które sprawia, że życie nabiera barw.
Dresik, który Amelka ma na sobie jest zapowiedzią do kolejnego postu :)

wtorek, 19 sierpnia 2014

Sesja zdjęciowa - warto, czy nie warto?

Uwielbiam robić zdjęcia, jest to dla mnie chwila zapomnienia, z każdym kliknięciem na przycisk zatrzymujący obraz z mojego życia, pojawia się uśmiech na twarzy. Chociaż do perfekcji mi jeszcze daleko, uwielbiam przeglądać zdjęcia, które sama zrobiłam. Pojawia się zatem pytanie, dlaczego zabrałam Amelkę na sesję zdjęciową do fotografa? Czy taka sesja jest warta swojej ceny? Odpowiem na to pytanie TAK! A dlaczego ja wielbicielka aparatu postanowiłam wydać na takie zdjęcia kilka złotówek z swojego portfela? A no dlatego, żeby ktoś inny z innej perspektywy mógł uwiecznić te radosne chwile z dzieciństwa doskonałka na zdjęciach. Tak jak pisałam do perfekcyjnych zdjęć mi daleko, do dokładnej obróbki też, dlatego wykorzystałam okazję i zabrałam moją córkę na Łono Natury, gdzie spotkaliśmy się z Martą, która aparatem włada o wiele lepiej niż ja. Efekt był czarujący, a dodatkowo mieliśmy piękny prezent z okazji Dnia Ojca. I szczerze powiem, że zawsze żałowałam tych kilkuset złotówek na taka pamiątkę, dziś nie żałuje, ponieważ to jest pamiątka na całe życie. Jasne ktoś inny może powiedzieć, że skoro mam aparat to sama mogę zrobić zdjęcie - a no i owszem, ale czasami w obiektywie trzeciej osoby wychodzimy zupełnie inaczej niż wtedy kiedy po drugiej stronie aparatu stoi ktoś kto zna Nas na wylot. 
Dziś chciałaby zaprezentować efekt pracy Marty, której zdjęcia możemy zobaczyć tutaj i którą z czystym sumieniem mogę polecić. 







środa, 13 sierpnia 2014

Piaski, Piaski i po Piaskach ... - Co zabrać na jednodniowy wyjazd nad morze z półtorarocznym dzieckiem

Zawsze dowiaduje się na końcu o tym, że gdzieś wyjeżdżamy i tak było też tym razem. 
Tata Amelki, a mój mąż czasami zapomina, ze to nie jest tak jak kiedyś, że wystarczyło 15 minut na spakowanie i byliśmy gotowi do odjazdu. Teraz pakowanie trwa znacznie dłużej i większa cześć bagażu to rzeczy Doskonałka, ale dałam rade, to co, że o 5 rano miałam być gotowa do drogi, to co, że Amelka wcale nie spala jak jechaliśmy i trzeba było wymyślać jej rożne zajęcia. Te wszystkie minusy wyjazdu zniknęły w chwili kiedy zobaczyłam ta radość na twarzy mojej córki, kiedy to o 7 rano bawiła się w piasku, a chwile później mogła pobiec do morskiej wody. 
Jeżeli chodzi o pakowanie, to wygląda to tak, ze nie ma znaczenia na ile czasu się wyjeżdża, pakując się trzeba być przygotowanym na wszystko.  Co okazało się niezbędne tym razem? A więc tak :
- Krem z filtrem, który ochroni skórę dziecka przed promieniami słonecznymi, 
- zabawki do piasku takie jak wiaderko, foremki, łopatka, grabki i KONEWKA
- polecam też zabranie ze sobą małego basenu, my swój pożyczyliśmy i niestety nie mieliśmy ze sobą, ale myślę, że gdyby go nie zabrakło, to cały pobyt byłby jeszcze bardziej udany. 
- dwa stroje kąpielowe, dwa okrycia głowy, 
- parasol, namiot, parawan,
- ręczniki, koc
- no i oczywiście prowiant

My byliśmy na plaży 7 godzin, ale to były tak intensywne godziny, że czułam się jak po całym tygodniu siedzenia z Amelką w domu. Mimo wszystko było cudownie i tutaj powiem, że to co nieplanowane zawsze najlepiej się udaje. 
Poniżej kilka zdjęć z Naszej wyprawy :)





środa, 6 sierpnia 2014

Noc Kupały - Na Iwana na Kupała

Postanowiliśmy z mężem i oczywiście z Doskonałkiem zrobić niespodziankę mojej Teściowej i pojechać po Nią do Hajnówki (Białowieży), gdzie mieszka moja szwagierka (siostra męża). Mieliśmy to szczęście, że trafiliśmy tam w odpowiednim momencie. A dlaczego? A no dlatego, że w sobotę (19.07.2014) mogliśmy uczestniczyć w czymś wyjątkowym, a mianowicie w Misterium Ognia i Wody czyli w Nocy Kupały. Kiedy szwagierka opowiadała mi o rzucanych wiankach na wodę, o wielkim rodzinnym pikniku nad zatoka, któremu towarzyszy wspólne biesiadowanie przy dźwiękach muzyki folklor, nie byłam w stanie sobie tego wyobrazić i byłam bardzo ciekawa jak to będzie wyglądać i jak Amelka się tam zaklimatyzuje. Kiedy dojechaliśmy na miejsce do miejscowości Dubicze Cerkiewne, byłam pod wrażeniem ilości samochodów na parkingu. Jednak to nie było pierwsze zaskoczenie tego dnia, gdyż kiedy tylko doszliśmy nad zalew, zobaczyłam wiele rodzin, które siedzą na kocach i cieszą się wspólnie spędzona chwilą. Rozłożyliśmy swoje koce i Amelka odrazu odnalazła  swoje miejsce. Muzyka wprawiła ją w tańce i różne wygłupy. Od tego czasu kiedy tylko widzi koc rozkłada go sobie i każe wszystkim wkoło na niego siadać, tak jakby chciała powtórzyć to co się tam działo. Głównym punktem tej własnie imprezy jest plecienie wianków przez młode dziewczyny i rzucanie ich do wody. Szczerze nie myślałam, że rzucanie wianków do wody może być tak bardzo fascynujące. Ten klimat tam, był tak cudowny, że ta chwila mogła trwać i trwać. Dziewczyny w białych, długich sukniach z wiankami na głowie, z świecą w dłoni wchodzą do wody, tworząc koło, na brzegu czekają młodzi mężczyźni, którzy są gotowi do wyłowienia wianków które dziewczyny puszczą do wody. Tym razem byli tak zniecierpliwieni, że nie wytrzymali i zaraz po puszczeniu wianków wbiegli do wody. Po całej ceremoni jest pokaz sztucznych ogni. Klimat tam panujący i ta cała ceremonia jest nie do przekazania, to trzeba poprostu przeżyć! 








Amelka oczywiście zasnęła przed tą całą ceremonią i nie przeszkadzała jej nawet głośna muzyka, była tak zmęczona wrażeniami. A my z uśmiechami na twarzy po pokazie fajerwerków spakowaliśmy się i ruszyliśmy w stronę domu szwagierki, aby zregenerować siły. 
Cała impreza trwa do rana, wstęp jest wolny, a przeżycia niesamowite! Szkoda, tylko, że u nas w mieście puszczanie wianków odbywa się w tak błachy sposób. 
Trzy ostatnie zdjęcia zaczerpnięte są z internetu, dyz aparat odmówił posłuszeństwa, a są tak piekne, ze musiałam je dodać  :)

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Czas spędzony z babcią/teściową

Mama mojego męża, dla mnie teściowa, dla Doskonałka Babcia mieszka 1400 kilometrów od Nas.  Nasze spotkania z tego właśnie powodu są bardzo rzadkie, ale za to intensywne. Pamiętam moje pierwsze spotkanie z Teściową, kiedy to przeogromnie się stresowałam, no bo w końcu kompletnie siebie nie znałyśmy, a ja już byłam zakochana w Jej synu. Nie było tak strasznie, jednak z uplywem czasu Nasze stosunki się zmieniały. I chociaż wcześniej nie znałam sensu kawałów o teściowe z upływem kolejnych dni, tygodni, zaczęłam je rozumieć. Od kiedy jest Amelka, wiem, że moja teściowa, jest ważną osobą w Naszym życiu i staram się, aby Nasze relacje były pozytywne, chociaż nie zawsze mi to wychodzi. No ale chyba nie znam takich relacji, gdzie nie dochodzi do grzmotów i błyskawic, jednak trzeba pamiętać, że po każdym deszczu wychodzi tęcza, trzeba tylko ją umieć dostrzec.
 Tym razem Nasze spotkanie wyglądało zupełnie inaczej, było milo i bez żadnych spięć, mimo tego, że byłyśmy z sobą prawie 24h na dobę i tak przez prawie dwa tygodnie. Amelka bardzo cieszyła się z każdej chwili spędzonej z babcią,  a ja nie mogłam wyjść z podziwu, ze w miarę dobrze Nam się rozmawia. Bardzo obawiałam się tego spotkania, ponieważ w między czasie dzięki technicznym atrybutom, mieliśmy kilka nieudanych rozmów, ale okazało się, ze nie taka teściową straszna. Baaa, nawet jak wyjeżdżała to mi się smutno zrobiło. No ale myślę, ze dwa wspólne tygodnie to wystarczający czas, bo kto wie co byłoby dalej...
Oczywiście są między Nami różne nieporozumienia, ale mam nadzieje, że nie będzie źle i Nasz Doskonałek będzie miał dobry kontakt z babcią pomimo dzielącej ich odległości, a ja będę mówiła do Niej mamo z uśmiechem na twarzy, bez zaciśniętych zębów. 
W następnym poście będzie kilka zdjęć z Naszych wspólnych krótkich wakacji i post o czymś wyjątkowym i magicznym...
Na koniec przepraszam zą moja długa nieobecności, ale mam nadzieje, że rozumiecie :)